Alba s touto skladbou:
Najwyższa instancja,
Pieprzę wszystkich, ciebie, jego, jš, siebie
Walš mnie stereotypy, utarte szlaki i schematy
Walš mnie wszystkie podziały - biedny i bogaty
Czarny, biały, żółty czy czerwony
Muzułmanin, chrzecijanin czy w ogóle nie ochrzczony
Walš mnie rasici, komunici, jebani faszyci
Jedna wielka plaga chorobliwej nienawici
Wali mnie niszczšca polityka, ludzie na wysokich stołkach
Z których wielu ginie w swoich własnych dołkach
Walš mnie skurwiele, którzy żyjš dla pieniędzy
Patrzšc jak kraj tonie w beznadziejnej nędzy
Wali mnie, że żyjesz tylko po to, żeby bakać
Potem łapiesz wielki dół i chcesz znowu z okna skakać
Wali mnie jak się ubierasz, kogo z pieniędzy odzierasz
Czego słuchasz i dlaczego włanie tego
Wali mnie, że nienawidzisz mej muzyki
Wali mnie, że boisz się krytyki, leję z góry na zasrane narkotyki
Wali mnie jak duży masz kark i jaki twój samochód ma mark
Wali mnie ile wydajesz siana od wieczora, aż do rana
I, że podobno jak ci stanie to masz po kolana
Walš mnie z ambony wykrzykiwane bzdury
Rasistowskie hasła obijane o kocielne mury
Wali mnie twoja opinia na temat hip-hopu
Wali mnie, że słuchasz rapu, że wychodzisz do skate-shop'u
Walš mnie wszyscy nauczyciele znęcajšcy się dla przyjemnoci
Gnębiš ludzi bez litoci stare panny, które żyły bez faceta
Teraz wiedzš tyko co to jest samo podnieta
Wali mnie, czy jeste gejem, jeli tylko nie wchodzisz mi w drogę
Bo gdy widzę już jakiego, to za siebie nie mogę i nic na to nie pomogę
Że pedały obrzydzajš mnie jak widok sekcji na w pół zgniłych zwłok
Wali mnie następny rok
Mały krok, nowe wielkie tysišclecie
Wali mnie też, co na to powiecie
Pieprzę wszystkich, ciebie, jego, jš, siebie
Mnie to wali, co na fali, wolę w oddali słuchać tego, co dawniej grali
Wali mnie twoja krytyka, która być może i mnie dotyka
Walš mnie twe dobre rady, walš mnie moje wady
Pokaż mi takiego, co ma same zalety
Komando dżiaj-dżoł, Rambo 8, zielone berety
Walš mnie wszystkie warszawskie bzdety
I ci, co w moim miecie mieszkajš i tym się podniecajš
Cudze chwalš, a swego nie znajš, uważajcie teraz
Półmetrowy chuj wchodzi w dupę policjantom
Półmetrowy chuj wchodzi w dupę policjantom
I półmetrowy chuj wchodzi w dupę policjantom
Jest piękny, słoneczny dzień niedziela
Ulica Młyńska, a tam od dwóch dni zamknięta cela
A w niej chłopaki z dzielnicowego robiš cwela
To mój proroczy sen, kiedy tak się stanie
A na razie chuj w dupę policji za przeladowanie
Łyk spermy za każde przerwane malowanie
Za każdš przerwanš akcję na jardzie
Sikam wam do ryja głębiej i głębiej, bardziej i bardziej
Sram na klatę wszystkim konfidentom i tajniakom
Wszystkim wyżelowanym burakom
Na lato pół mieszne mięnie plażowe
Obowišzkowe odblaskowe slipki kšpielowe
A zimš solarka, onka ruska meta, pięć miesięcy na siłowni i wielka podnieta
Spodnie dresowe, buty sportowe
Czarna skóra, w kieszeni komóra, obok wypasiona fura
Skoksowana, bujana, inaczej mówišc kaczy chuj
Nigdy tego nie widziałe przyjed, u nas jest ich w brud
I pieprzę każdego karkaoła pięć 52
Bo 52 to na zawsze Deep i na zawsze ja, tak